menu

Adrian Krężlik

O tym, że niszczymy planetę, wiedzą nawet dzieci. Jakoś niedawno znalazłem swój rysunek z podstawówki, który przedstawiał drzewo pod szklanym kloszem, a dookoła zanieczyszczone, szare powietrze. Jak to zobaczyłem, zdałem sobie sprawę, że prawie trzydzieści lat temu nawet kilkuletnie dzieci wiedziały, że niszczymy planetę. Co się stało, że od tamtego czasu nic nie zrobiliśmy?

Spójrzmy zatem na historię bierności. Pewnie powinniśmy zacząć od Johna Ruskina, który nakreślił romantyczną wizję ochrony środowiska i symbiozy człowieka z naturą. Jego działalność przypada na czasy industrializacji i urbanizacji końca XIX wieku. Powstanie w 1872 roku pierwszego na świecie parku narodowego Yellowstone spowodowało dyskusję dotyczącą ochrony dziedzictwa przyrodniczego. Prawdopodobnie można uznać, że był to najsprawniejszy i najskuteczniejszy ruch, jeśli chodzi o kwestię ochrony środowiska. 

Wojny światowe i wyścigi zbrojeń w pierwszej połowie XX wieku niszczyły planetę. Przyroda odeszła na daleki plan. Dopiero w latach sześćdziesiątych Rachel Carson pisze książkę Silent Spring o środkach owadobójczych i ich wpływie na bioróżnorodność i rozpoczyna nowy rozdział w ochronie środowiska. Za jej sukces można uznać wycofanie z rolnictwa środków opartych na wysokim stężeniu DDT i wznowienie debaty o ekosystemie. Pierwszy Dzień Ziemi zorganizowano 22 kwietnia 1970 roku, rok później powstaje Greenpeace. W 1972 roku opublikowany został raport Klubu Rzymskiego, w którym wskazano granice wzrostu planety i zagrożenia, jakie wynikają z ich przekroczenia. Wtedy wiedzieliśmy już, że jeśli nie podejmiemy odpowiednich kroków, za czterdzieści lat planetę czeka kryzys. I tu pojawia się wątek polski. Stefan Müller, wrocławski architekt, zaprasza projektantów z całego świata do projektu Terra, aby wspólnie zastanowić się nad przyszłością planety. Odpowiedzi przesyłają między innymi Aldo Rossi, Arata Izosaki, Richard Rogers, Renzo Piano, a także Oskar Hansen i Henryk Buszko.

O przyszłości i niebezpieczeństwie zmian dyskutowało się szczególnie na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W 1987 roku wychodzi raport Komisji Brundtland Nasza wspólna przyszłość, który wprowadza do języka pojęcie „rozwój zrównoważony”, a w 1988 powstaje IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu). W tym samym roku James Hansen, szef Goddard Institute for Space Studies w NASA, zeznaje przed amerykańskim Kongresem, że jest na 99% przekonany, że to człowiek jest odpowiedzialny za zmiany klimatu. Magazyn „Time” odstępuje od formuły Człowieka Roku, na rzecz Planeta Roku: Zagrożona Ziemia. W 1991 roku w Rio de Janeiro została podpisana deklaracja o bioróżnorodności. To był świetny moment na zmiany.

Terra, Stefan Müller. Radykalny pomysł, jak działać w momencie kryzysu

Czemu o tym właściwie piszę? Każdy z tych momentów niósł za sobą wielkie deklaracje, hasła, zmieniał prawo, wprowadzał do słowników nowe słowa. I co z tego? Nic. Weźmy choćby słowo sustainable tłumaczone na język polski jako „zrównoważony”. Dziś wszystko może być sustainable: wieżowiec na środku pustyni, proszek do prania, nowa toyota i stacja benzynowa. Kolejne sprane słowo, które nic znaczy. Świetny wytrych marketingowy. Zawsze wydaje mi się, że coraz mniej osób da się nabrać. A potem wsiadam do pociągu i wiem, że to tylko bańka, jaką sobie wytworzyliśmy, szczelnie filtrując informacje w mediach społecznościowych. Nie pomaga coraz głębszy podział w społeczeństwie i agresywna polaryzacja przekonań. Dziś mamy kolejną, być może ostatnią szansę. Bez radykalnych zmian we wszystkich dziedzinach życia będziemy się smażyć we frytkownicy wypełnionej olejem napędowym. 

 

Czas na wspominki. W komunizmie było lepiej. Babcia mówi, że butelki były zwrotne i śmieci było mniej, i w ogóle. Może więc komunizm? Naomi Klein w wydanej pod koniec 2019 roku książce On Fire pisze, że ślad węglowy per capita w gospodarkach socjalistycznych przed rokiem 1990 równy był śladowi gospodarek kapitalistycznych lub go nawet przewyższał. Brak surowców w małych gospodarkach (jak na przykład na Kubie – szczególnie po upadku Związku Radzieckiego i na skutek embarga nałożonego przez Stany Zjednoczone) popychał te kraje w kierunku rozwoju zrównoważonego. Brak materiałów, w tym budowlanych, wymagał zastosowania reguł ekonomii cyrkularnej, użycia materiałów lokalnych. Kraj i gospodarka w kryzysie wymagała radykalnych kroków. Podobnie, jak wymaga się dziś. 

Wydaje się, że możemy się sporo nauczyć się od systemów niekapitalistycznych. Musimy jednak wziąć pod uwagę wszystkie elementy i relacje, które w takim systemie występują. 

 

Mówi się też coraz więcej o uczeniu się od przeszłości i od ludności rdzennych. Biorąc pod uwagę architekturę, możemy to rozumieć przynajmniej w dwóch aspektach. Pierwszy, czyli uczenie się od architektury wernakularnej, wiejskiej – kierunek, który w latach sześćdziesiątych zapoczątkowali Sibyl Moholy-Nagy w swoich badaniach nad rozwiązaniami zawartymi w architekturze rdzennych Amerykanów oraz Bernard Rudofsky wystawą Architecture without Architects. Współczesna architektura jest pokłosiem modernizmu i nie czerpie z bogactwa wiedzy i rozwiązań rozwijanych w regionie przez pokolenia. Drugi aspekt mówi o uczeniu się od dzisiejszych rdzennych plemion, tam gdzie wiedza ciągle żyje, a zrozumienie dla ekosystemu wynika z bliskich relacji z naturą. Takie założenie przyjął między innymi Hassan Fathy w latach sześćdziesiątych, kiedy projektował i budował O Gourna w południowym Egipcie. Dziś podobnie pracuje Francis Kéré, budując szkoły w Burkina Faso. Aby usystematyzować wiedzę, zaczynają powstawać alternatywne jednostki naukowo-badawcze, wyłączone z globalnego systemu, jak chociażby w San Cristobal de las Casas w meksykańskim stanie Chiapas.

Dar Al Islam, projekt Hassan Fathy

Uczenie się od bogatej przeszłości i alternatywnych systemów może pomóc nam stworzyć nowy system. Green New Deal daje perspektywiczne ramy dla rozwoju. Oparty na równości, bezpieczeństwie, a nie wzroście i zysku, pozwala szukać innych rozwiązań.

Green New Deal to przedstawiony między innymi przez członkinię Izby Reprezentantów Alexandrię Ocasio-Cortez dokument, w którym na czternastu stronach nakreślono strategię rozwoju. Architekturze i budownictwu poświęcono ważny paragraf, który wskazuje radykalne kroki, jakie ma podjąć branża. Budynki, a także środowisko zabudowane odpowiedzialne są za 20–40% dwutlenku węgla wydzielanego do atmosfery. Zależy, jak się liczy ten procent, może to być więcej lub mniej. Nieważne ile. Ważne, aby przyjrzeć się, skąd bierze się wysoka konsumpcja energii, co powoduje wytwarzanie dwutlenku węgla i jak temu można zaradzić.

Dokument z 7 lutego 2019 roku określa ramy dla nowej, trzeciej, drogi. W kwestii architektury i budownictwa możemy przeczytać, że:

 

Rząd zobowiązuje się do stworzenia Nowego Zielonego Rozdania […] w oparciu

o następujące cele i zadania:

  1. modernizację wszystkich istniejących budynków w Stanach Zjednoczonych i 

budowania nowych obiektów, aby osiągnąć maksymalną wydajność energetyczną, oszczędność wody, bezpieczeństwo, dostępność, komfort i trwałość […]

 

Może to brzmieć jak kolejne puste hasła, nic nieznaczące frazesy. Ale nie można zapomnieć, że to tylko rama do działania. Wykorzystało ją między innymi w zeszłym roku The Architecture Lobby, które proponuje zacząć od zreformowania zawodu. Jednym z kluczowych elementów jest odrzucenie dzisiejszego modelu biznesowego –usług na rzecz prywatnego kapitału. Piszą, że nie można budować „zrównoważonego świata, jeśli kultura pracowni i uczelni nie będzie podążać za tą regułą”. Podzielony na cztery tematy manifest podejmuje następujące zagadnienia: zreformowanie zawodu, odporność środowiskowa, technologia oraz praca. W 21 punktach wskazuje kierunki rozwoju architektury jako dziedziny. Co ciekawe, propozycja The Architecture Lobby nie opiera się na projektowaniu jako takim, ale na całym systemie i branży, która musi się zmienić. Green New Deal odnosi się do wszystkich zaangażowanych w proces inwestycyjny. Tylko głęboka reforma może sprawić, że architektura, która powstanie, będzie wzmacniać środowisko.

Model kamienic, propozycja konkursowa, Małgorzata Kowalczyk, Adrian Krężlik, Łukasz Pałczyński. Typowa zabudowa śródmiejska, zrównoważona zabudowa śródmiejska, regenerująca zabudowa śródmiejska

O Gourna, projekt Hassan Fathy. Rzut w otoczeniu roślinności, harmonia człowieka z naturą. Źródło: American University of Cairo

Przez wiele lat my, architekci, nie czuliśmy się odpowiedzialni za zmiany klimatyczne. Trudno też oskarżać nas o złą wolę. Wychowani w duchu modernizmu, „kościoła” Le Corbusiera, używaliśmy betonu i stali jako materiałów podstawowych. Architektura zielona uważana była za styl, podobnie jak minimalizm czy brutalizm. Piszę tu z perspektywy architekta kształconego w polskiej uczelni w pierwszym dziesięcioleciu dwudziestego pierwszego wieku, kiedy internet dopiero raczkował, a dostęp do wiedzy był ograniczony i określony przez bibliotekę oraz profesorów. Myślę, że dziś my, architekci, mamy większą świadomość i dostęp do wiedzy. Świadczyć o tym mogą kolejne deklaracje o architekturze przyjaznej dla klimatu czy bioróżnorodności. Maria Smith, kuratorka ostatniego Triennale Architektury w Oslo mówi o potrzebie zbiorowej amnezji. Należy odkreślić niechlubną przeszłość, zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Dziś Nowe Rozdanie potrzebne jest bardziej niż kiedykolwiek. 

Green New Deal to spojrzenie całościowe, przekierowanie gospodarki kapitalistycznej na inne tory. I z pewnością nie mówimy o powrocie do komunizmu (tu ciężar spada z wielu serc). Wiemy, że ślad węglowy gospodarek komunistycznych przewyższał ten kapitalistycznych. Nowa, trzecia droga wymaga głębokich reform w każdej dziedzinie. Prawdopodobnie pomogą oba systemy, które istnieją równocześnie – co ciekawe, każdy z nich w kryzysie – i mogą stać się źródłem wiedzy w procesie budowania nowej rzeczywistości.

Adrian Krężlik

projektant, który zajmuje się współczesnymi problemami architektury
w kontekście zmian technologicznych i kryzysu ekologicznego. Prezes
Fundacji Architektury Współczesnej, założyciel platformy edukacyjnej
Architektura Parametryczna, wykładowca Weißensee Kunsthochschule
w Berlinie oraz School of Form, doktorant Uniwersytetu w Porto.
Doświadczenie zdobywał, projektując biurowce w Chinach, centra
kultury w Meksyku i placówki badawcze na Bliskim Wschodzie.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności