menu

Na martwej planecie nie będzie sztuki

O potrzebie nowej świadomości, kolektywnym działaniu, galerii KIEDYŚ TO BĘDZIE i prognozie na rok 2020 z Kołem Naukowym Tęcza, rozmawia Kasia Nowakowska

Co leży u źródeł Tęczy? Co was połączyło?

Tomek Paszkowicz: Jeśli chodzi o genezę, jest dość prosta. Studiujemy malarstwo na Akademii i od drugiego roku można było odczuć, że mało się dzieje na wydziale i fajnie byłoby coś zrobić. To raz. Druga sprawa była taka, że wszyscy mieszkamy w Warszawie i tu, moim zdaniem, mocniej, niż w innych miastach, czuć tę mobilizację, że coś się dzieje i że coś trzeba robić. Jest prężnie działający Uniwersytet Zaangażowany na UW, kolektyw Syrena, czy inne środowiska aktywistyczne. Są organizowane wystawy, wydarzenia. Zaczęliśmy w trójkę – ja, Piotrek Mlącki i Adam Kozicki. Działaliśmy na boku, angażując się w tematy polityczne. W trakcie jednej z manifestacji pod UW, zagadał do nas uczestnik. Spytał, czy mamy jakieś wolne przestrzenie na ASP, gdzie można zrobić baner, bo mają dość malowania po mieszkaniach. Powiedzieliśmy, że tak. Potem przyszedł pomysł założenia koła naukowego. Nazwa Tęcza wyszła, bo kojarzy się ze środowiskiem zaangażowanym, lewicowym i jest dość prowokacyjna, choć to było przed tym kwasem na tęczę w Polsce.

Kamila Walendykiewicz: Na początku koło zrzeszało głównie studentów malarstwa. Potem zaczęli się zgłaszać ludzie z innych wydziałów, których nie znaliśmy. Wyklarowała się grupa 18 osób i działamy. Udało się nam założyć galerię w oficynie grafiki. Wcześniej była tam galeria TURBO, która zapoczątkowała minitradycję galerii studenckich w tym miejscu, potem KAPLICA, teraz mamy KIEDYŚ TO BĘDZIE. Funkcjonujemy jednocześnie jako koło naukowe Tęcza i galeria KIEDYŚ TO BĘDZIE. Działalność galerii zaczęliśmy od października 2019, planując kilka bloków zaangażowanych, które trwają około miesiąca. Najpierw był blok antyfaszystowski. Od listopada do połowy stycznia trwa blok klimatyczny. Potem przechodzimy w blok feministyczny. Już w planach mamy blok queerowy i być może blok związany z teoriami spiskowymi. Prócz tego, oczywiście, chcemy dać studentom i studentkom, możliwość promocji własnej twórczości. Zależy nam na pokazywaniu tych, którzy działają i robią fajne rzeczy. Nie będzie to tylko sztuka stricte zaangażowana.

Wynik głosowania na nazwę galerii, 2019, fot. archiwum KN Tęcza

 

Wydaje się, że działania prowolnościowe, prorównościowe, antyfaszystowskie, zaangażowane to core waszej działalności.

TP: Znasz Tęczę od tej strony, ale kiedy zakładaliśmy ją ponad rok temu, było inaczej. To koło się kształtowało. To, że teraz mamy to, co mamy i wiemy jak działać, to wynik wielu zmian, inspiracji i nowych osób, które do nas doszły.

To dość nietypowe, że na Akademii, która jest nastawiona na indywidualizm i kształtowanie własnego języka w sztuce powstaje koło, które nie tylko jest międzywydziałowe i międzyuczelniane, ale działa też w porozumieniu z innymi organizacjami. Jak wam się pracuje w grupie artyści – indywidualiści?

KW: Super. Mamy wszyscy ogromną ilość pomysłów. Problemem jest je wyklarować i dopracować. Świetne we współpracy z ludźmi spoza Akademii jest to, że dysponujemy różnymi umiejętnościami. Mamy np. Zosię Pisarską, która dobrze szyje i dzięki temu możemy robić duże banery.

Maja Janczar: Ścisła współpraca, na przykład z organizacjami, wynika ze specyfiki naszych działań. Kontakt i współdziałanie są konieczne, bo to, co robimy, wymaga doświadczenia z różnych dziedzin. Po prostu nie ma możliwości, by zrobić to samemu.

TP: Mnie to daje duże poczucie luzu. Oczywiście, jak to w grupie, zdarzają się dni gorsze i lepsze, ale każdy robi to, w czym czuje się lepiej. Jeden wypełnia papiery, inni stawiają ścianki w galerii. To dla nas taki miły przerywnik – fakt, że nie musimy ze sobą konkurować. Na Młode Wilki też pojechaliśmy jako grupa, w pięć osób. Poza nami, były jeszcze dwie pary, reszta przyjechała pojedynczo. Czuć było, że oni są tam po to, by wygrać. My, wzięliśmy udział w konkursie dla zebrania nowych doświadczeń. Robimy rzeczy dla siebie. Nie zależy nam by pokazywać siebie, ale żeby promować akcje i treści, które mają znaczenie.

Szaman Polski, rytuał na otwarcia galerii KIEDYŚ TO BĘDZIE, 2019, fot. archiwum KN Tęcza

Artur Żmijewski napisał kiedyś, że dla niego sztuka jest algorytmem, programem modernizacji rzeczywistości, który ma przeprowadzić ludzi z punktu a do punktu b. Jak wygląda wasz punkt b?

TP: Chyba jeśli coś zmieniamy, to głównie na Akademii…

MJ: Chcemy ożywić środowisko i zebrać studentów i studentki, żeby rozmawiać więcej o aktualnych problemach.

TP: To jest wyzwanie. Większość młodych ludzi niczym się nie interesuje, nie obchodzi ich co się dzieje na świecie, w polityce.

MJ: To dotyczy nie tylko Akademii…

KW: Mało jest u nas osób, które tworzą sztukę zaangażowaną. Chcemy pokazać, że ona jest ważna, szczególnie w naszych czasach, bo te problemy szalenie nas dotykają. Skoro mamy możliwość walczyć poprzez sztukę, to warto to wykorzystać. Oczywiście nie chcemy dyskryminować tych, którzy nie tworzą sztuki zaangażowanej, ale zależy nam na pokazaniu, że taka sztuka jest istotna i warto ją uprawiać.

Wielu uważa, że sztuka w ogóle jest poza praktyką życiową i nie ma jakichkolwiek następstw społecznych. Wy wierzycie, że ma moc oddziaływania?

KW: Uważam, że nie ma na to jednej dobrej odpowiedzi. Faktycznie działa, bo pomaga tworzyć dyskusję. Ludzie zaczynają rozmawiać, stają się bardziej świadomi, bo chodzą do galerii, widzą, że coś się dzieje. Z drugiej strony, Katya Shadkovska, artystka i aktywistka, której filmy, pokazywaliśmy w ramach wystawy Rób dobro i uciekaj w KIEDYŚ TO BĘDZIE, powiedziała, że ją denerwują wystawy o uchodźcach, bo sami uchodźcy nigdy ich nie oglądają. Nie wiedzą, że ktoś interesuje się ich problemem i chce pomóc. Tylko uprzywilejowani mogą przyjść, popatrzeć i porozmawiać, jak beznadziejna jest sytuacja tych drugich, ale na tym się tak naprawdę kończy i to jest ta negatywna strona. Jednak uważam, że podstawą jakiejkolwiek zmiany jest świadomość i im więcej osób możemy uświadomić, że coś jest nie tak, tym lepiej. Tym bardziej w młodych środowiskach, bo nie chcę patetycznie zabrzmieć, ale jednak jesteśmy przyszłością tego co będzie.

Krytyczna perspektywa wymaga wzięcia odpowiedzialności. Czujecie na sobie taką odpowiedzialność?

TP: Tak. Czujemy na sobie tę odpowiedzialność jako grupa i przez to, pojawiają się czasem między nami tarcia. Bardzo intensywnie rozmawiamy o tym jakie wystawy robić, kogo zapraszać, kogo wspierać, nawet jaki post udostępnić na fb.

KW: Kiedy organizowaliśmy wystawę w ramach bloku klimatycznego, to czuliśmy odpowiedzialność, głównie ze względu na współpracę z najważniejszymi grupami w Polsce, które działają w tym obszarze czyli Earth Strike/Strajk dla Ziemi, Extinction Rebellion, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, Krzak, Inicjatywa Dzikie Karpaty, Obóz dla Klimatu czy Siostry Rzeki. Nawiązaliśmy kontakt z większością ważnych polskich organizacji i nie chcieliśmy ich zawieść. Staraliśmy się pokazać wszystko, co zrobili w ostatnim roku, co nie do końca nam się udało, bo było tego mnóstwo. Tak, to jest odpowiedzialność, szczególnie gdy rozpoczyna się współpracę z ludźmi, którzy też są bardzo zaangażowani.

Prototypy plecaków protestujących wernisaż wystawy Ciężkie szycie, 2019, fot. archiwum KN Tęcza

Na swoim koncie macie zarówno akcje artystyczne np. Ciężkie szycie – wystawę prezentującą prototypy ubrań protestujących jak i liczne działania kuratorskie. Co jest waszą domeną?

MJ: Myślę, że siłą tego kolektywu jest fakt, że każdy zajmuje się tym, czym chce i czym może w danym momencie. Dzielimy się obowiązkami i to napięcie rozkłada się na wszystkich.

KW: Tak jak Tomek powiedział wcześniej, jedni lepiej odnajdują się w papierach, inni w organizacji warsztatów czy wykładów.

TP: Nasz cel, o którym rozmawiamy, przy okazji każdej pracy i wszystkiego co tutaj robimy, to jak to może zmienić Akademię i pomóc studentom i studentkom. To dla nas najważniejsze. Tutaj studiujemy i to jest grupa, do której docieramy najszybciej. To nas kierunkuje. Kiedy nie mieliśmy galerii, bardzo dużo czasu spędziliśmy na rozmowach, o tym, co chcemy robić, czym się zająć. Mieliśmy pomysły na happeningi czy performance w przestrzeni publicznej, jednak żadnego nie zrealizowaliśmy. Teraz mamy w końcu przestrzeń i dużo łatwiej się wokół niej zorganizować. Nie bez powodu, galeria ma inną nazwę niż nasze koło…

KW: Koło Naukowe Tęcza jest ukierunkowane aktywistycznie, angażuje się w działalność polityczną i społeczną. Galeria, owszem też, ale nie chcemy dyskryminować studentów i studentek, którzy robią świetne rzeczy, ale nie wpisują się w sztukę zaangażowaną. W przyszłości, chcemy w galerii połączyć te doświadczenia – pokazywać zarówno sztukę zaangażowaną, bo jest ważna i nam bliska, jak również twórczość młodych, świetnych artystów i artystki.

TP: Nasza galeria to też odpowiedź na to, że w Warszawie brakuje uczciwych miejsc, w których studenci mogą pokazać swoją twórczość w sposób bardziej odpowiedzialny. Jasne, możemy wystawić się w piwnicach, opuszczonych pałacach czy kawiarniach, ale nie ma miejsc poważnych, na poziomie.

Adresujecie swoje działania do środowiska akademickiego, więc, będąc jego częścią, łatwo wam sprawdzić jak skuteczni jesteście. Jakie macie wyniki?

MJ: Chyba mamy problem z promocją. Często nie udaje nam się dotrzeć do wszystkich studentów i studentek.

Dopiero zaznaczacie się tutaj mentalnie?

TP: Nie, tutaj na pewno zaznaczyliśmy się już mocno!

KW: No właśnie, wydaje mi się, że jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Dopiero zaczęliśmy te bloki i dopiero przed nami, w styczniu, pierwsza wystawa, w której wezmą udział studenci i studentki. Zorganizowaliśmy open call „Kula daje fulla” i dostaliśmy zgłoszenia z całej Polski.

Było duże zainteresowanie?

KW: Tak, dostaliśmy ponad sto zgłoszeń. Byliśmy bardzo zadowoleni. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć dużo ciekawych rzeczy. Mam wrażenie, że cały czas się rozwijamy. Do tej pory, kładliśmy bardzo duży nacisk na uświadamianie, dlatego organizowaliśmy panele dyskusyjne, wykłady czy wystawy informacyjne. Teraz przechodzimy w tę drugą, bardziej „wystawienniczą” część.

TP: O tyle mam wrażenie, że to wpływa na studentów i studentki, że przed naszym działaniem, sztuka zaangażowana była dziwnym tabu u nas na wydziale, a teraz jest to całkowicie normalny wybór.

Pokaz filmu „The Antifascists” w trakcie trwania bloku antyfaszystowskiego, 2019, fot. archiwum KN Tęcza

Prywatnie też podejmujecie podobne tematy? Czy działalność Tęczy przekłada się na waszą indywidualną twórczość?

KW: Trochę. Nie tworzę sztuki stricte zaangażowanej, mimo że bardzo ją sobie cenię. Zależy mi na tych wątkach, ale nie tylko.

TP: Dla mnie totalnie. Bardzo nie lubię sztuki rozumianej modernistycznie, jako obiekt. Uważam, że sztuka najlepiej sprawdza się na innych polach, niż jej własne. Mam na myśli politykę czy Internet. Nie chodzi o to, by sztuka była w nich obecna, ale żeby używać strategii politycznych czy Internetu jako narzędzi sztuki.

MJ: Czuję dużą potrzebę tworzenia zaangażowanego, ale na ten moment nie robię tego w stu procentach, wydaje mi się, że to bardzo trudne…

A czemu uważasz, że to trudne?

MJ: Chyba przez odpowiedzialność, o której mówiłaś. Poza tym konieczność pogodzenia formalistycznych zabiegów, z wrażliwością problemów, którymi chciałabym się zajmować otwiera kolejne ścieżki pytań, które znacznie komplikują sprawę.

To teraz pytanie do ciebie Tomku, bo jako jedyny silnie się zadeklarowałeś – czy sądzisz, że współcześnie sztuka powinna być podporządkowana wyzwaniom i problemom współczesności?

TP: Nie wiem. Trochę się obawiam, bo kiedy pojawia się kanon, pojawia się rynek sztuki, a kiedy pojawia się rynek, pojawia się kariera, a łączenie kariery i zaangażowania kończy się tym, że nagle pojawia się kilka haków, za które mogą łapać przeciwnicy. Trzeba pamiętać, że zawsze, gdy człowiek się angażuje, staje przeciwko czemuś, albo za czymś i zawsze jest ktoś po drugiej stronie. Ale abstrahując od tego, sztuka od zawsze miała tę umiejętność angażowania odbiorcy emocjonalnie. Uważam, że warto to wykorzystać do zmiany świadomości. Bardzo podoba mi się podejście Bruno Latoura, który mówi, że naukowcy odkrywają, a rozwiązanie jest przepracowywane w domach kultury. Artyści, przez mniejszy dystans i znajomość ludzkiej natury mogą wprowadzić rzeczywiste zmiany w społeczeństwie.

Wystawa „No i gdzie te pomarańcze”, 2019, fot. archiwum KN Tęcza

Podejmujecie bardzo aktualne kwestie, obecne w debacie publicznej. Nie boicie się opinii, że jedziecie na modnych tematach? Ktoś wam to zarzucił?

TP: Cała Akademia… Żartuję.

KW: Tak, ale jest jakiś powód, dla którego te tematy są modne. Skoro są modne, znaczy, że są aktualne, to znaczy, że są ważne i my też chcemy móc zabrać głos i działać w tej sprawie.

MJ: Wydaje mi się, że tematyka, jaką podejmujemy, jest bezpośrednio związana z nami. Jesteśmy zainteresowani tymi problemami. To są rzeczy, które nas otaczają i przejmują.

A czujecie jakieś wsparcie Akademii?

KW: Tak, bardzo! Jak pojawiają się jakieś kwestie sporne, to z kim się nie skontaktujemy, zawsze są chętni do pomocy. To bardzo miłe i zupełnie niespodziewane.

TP: Też Wydział Zarządzania Kulturą Wizualną bardzo za nami stoi. Mamy stamtąd kilka osób w kole.

MJ: Mam wrażenie, że poruszamy też jakoś kadrę.

TP: Pamiętam, jak siedziałem w pracowni u jednego profesora, który powiedział coś bardzo szowinistycznego. Gdy na niego spojrzałem i odchrząknąłem, od razu zaczął tłumaczyć, że to tylko żarty.

Przyznam, że zdziwiło mnie, gdy powiedzieliście, że chcecie oddziaływać głównie na środowisko Akademii. Baner „Na martwej planecie nie będzie sztuki”, który powiesiliście na bramie ASP w Warszawie jest bardzo silnym komunikatem na zewnątrz. Wielu przechodniów przystaje, robi zdjęcia, zamieszcza je na instagramie czy fb.

MJ: Bardzo chcieliśmy zrobić to po swojemu, oddolnie, ale i wystosować stanowisko ze strony Akademii. Wieszając baner w tym miejscu, mogliśmy skorzystać z kapitału symbolicznego ASP.

Wieszanie baneru „Na martwej planecie nie będzie sztuki”, 2019, fot. archiwum KN Tęcza

Wasze hasło jest pewnego rodzaju powtórzeniem [Na martwej planecie nie będzie Uniwersytetu – przyp. red.] hasła wieńczącego list badaczy Instytutu Kultury Polskiej UW, wystosowanego do środowiska akademickiego, w którym proszą o uznanie kwestii klimatycznych za priorytetowe i aktywne włączenie się władz Uniwersytetu w nagłaśnianie problemu i walkę o wprowadzenie nowej polityki środowiskowej. Czy wasz baner jest taką wizualną petycją do władz Akademii?

MJ: Z jednej strony tak, z drugiej to nasza odpowiedź na to, co dzieje się aktualnie w sprawie katastrofy klimatycznej. Jest to działanie, które można porównać do powołania zespołu doradczego ds. kryzysu klimatyczno-ekologicznego na UW. Działamy tak, jak potrafimy, tak, jak uznaliśmy, że będzie najlepiej i najszybciej, żeby w ogóle zacząć dyskusję na tematy klimatyczne na ASP.

KW: Super widzieć, jak ludzie zatrzymują się przed banerem i robią zdjęcia. Fakt, że coś, co zrobiliśmy ma taki zasięg, że trafia do przechodniów, nieznanych nam i przypadkowych osób. To ważne, że możemy dać znać, nie tylko studentom i studentkom, ale i reszcie świata, że to jest dla nas ważny temat, że na martwej planecie naprawdę nie będzie sztuki.

TP: Powiedziałaś, że zdziwiłaś się, że chcemy trafiać głównie do studentów. Ja myślę, że raczej używamy Akademii jako narzędzia. Jesteśmy świadomi przestrzeni, w której działamy i naprawiamy ją pomału. Z kolei, mając już głos na Akademii, puszczamy takie sygnały, które trafiają dalej. To taka logiczna, naturalna ścieżka, w której poszerza się pole działania, a my wykorzystujemy je, jak najlepiej w danej chwili umiemy. Myślę, że rok temu, taki baner by po prostu nie zawisł.

Mieliście przeszkody?

KW: Musieliśmy mieć zgodę kanclerza Akademii, po czym, gdy już ją dostaliśmy, okazało się, że również konserwator miasta musi nam dać pozwolenie, ponieważ budynek Akademii to zabytek. Jego zgody nie mamy, więc konserwator może w każdej chwili przyjechać i kazać nam zdjąć baner, co na szczęście się jeszcze nie wydarzyło.

TP: Co ciekawe, list, który Maja z Olgą napisały do Kanclerza omawialiśmy na zajęciach teoretycznych na Wydziale Zarządzania Kulturą Wizualną, pod kątem tego, jak pisać prośby, by odniosły pożądany efekt.

To teraz o przyszłości. Dla wielu nadchodzący rok to czarna dziura, niewiadoma. Jaką prognozę stawiacie? Będzie tęcza?

KW: Koło Tęcza będzie na pewno! Nie mamy do końca zaplanowanego kalendarza, bo wiele rzeczy dzieje się spontanicznie i na nie też chcemy mieć miejsce. Zostawiamy sobie otwartą furtkę.

TP: Wyróżnienie, które otrzymaliśmy na Młodych Wilkach jest też bardzo motywujące do działania, bo mamy zrobić w Szczecinie wystawę i kursy samoorganizacji dla studentów i studentek. To paradoksalne, że mamy jechać do Szczecina i uczyć innych jak być aktywnym.

Kadr z filmu kolektywu Tools for Action, prezentowany w trakcie wernisażu „Rób dobro i uciekaj”, 2019, fot. archiwum KN Tęcza

Historia zna inicjatywy studenckie, jak Gruppa czy Pomarańczowa Alternatywa, które nie tylko oddziaływały na środowiska akademickie, ale i całą Polskę.

KW: Wszystko przed nami. Fajne jest to, że my nie tylko razem pracujemy, ale jesteśmy grupą towarzyską, chodzimy na piwo, wernisaże, lubimy się i spędzamy ze sobą czas.

TP: Od samego początku łączyło nas to, że wszyscy chcieliśmy coś robić. To, że koło powstało, było fajne – ale fakt, że dochodzą do nas ludzie, którzy chcą działać, jest dopiero super. Na uczelniach artystycznych, takich kół, jak nasze, powstaje bardzo dużo w ciągu roku. Tylko one najczęściej szybko kończą swoją działalność. Ludziom się nie chce, brak im zaangażowania, motywacji. U nas, jak dotąd, jest wprost przeciwnie, ciągle ktoś nowy dochodzi. Dużo ze sobą rozmawiamy. Panuje u nas taka legendarna demokracja, że ludzie się lubią, szanują i jeszcze razem pracują.

MJ: Stosujemy zasady dyskusji, mamy moderatora, to nam bardzo pomaga w komunikacji. Chcemy być demokratyczni i dużo spraw ustalamy przez głosowanie.

TP: Przez to są czasem jakieś kwasy.

MJ: Ale ogólnie, każde kolejne wydarzenie napędza nas do działania.

Część Koła Naukowego Tęcza na wspólnym wypadzie w trakcie WGW, 2019, fot. archiwum KN Tęcza

KW: Dla mnie to był też osobisty problem, że nie miałam za bardzo z kim pogadać o sztuce i ważnych rzeczach. W KN Tęczy bardzo dużo rozmawiamy, słuchamy, co robią inni i dzielimy się tym, co sami robimy. Wymieniamy doświadczenia, opinie. Mnie to bardzo pomogło.

TP: To wszystko jest bardzo żywe, wychodzi z nas naturalnie, z potrzeby.

KW: To cenne doświadczać, że życie młodego człowieka, nie musi polegać na tym, że idzie się na piwo i gada o niczym. Można się spotykać i rozmawiać o rzeczach ważnych, o tym, co się dzieje na świecie, o wartościowych książkach. Widzieć, że ludziom się chce coś robić, działać. To nie jest takie częste.

TP: Tak naprawdę, to bardzo rzadkie.

Który kolor tęczy lubicie najbardziej?

TP: Żółty.

MJ: Niebieski.

KW: Nie ma w tęczy mojego ulubionego koloru, bo to różowy.

 

Maja Janczar – ur. 1995. Studentka malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

Tomek Paszkowicz – jest z Koszalina. Z wykształcenia plastyk ceramik. Studiuje na wydziale malarstwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Interesuje się sztuką, wegańskim jedzeniem i graniem w LoL-a.

Kamila Walendykiewicz – studentka malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Członkini Koła Naukowego Tęcza i współzałożycielka galerii KIEDYŚ TO BĘDZIE.

 

KN Tęcza – międzywydziałowe i międzyuczelniane koło naukowe, działające od października 2018 roku przy warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Realizuje projekty łączące aktywizm ze sztuką – wystawy, wykłady, warsztaty i projekcje filmów, poświęcone wybranym zagadnieniom. W październiku 2019 roku, z inicjatywy KN Tęcza, w oficynie Wydziału Grafiki warszawskiej ASP została otwarta galeria KIEDYŚ TO BĘDZIE. Za działalność galerii i koła, KN Tęcza otrzymało wyróżnienie festiwalu sztuki „Młode Wilki” 2019 organizowanego przez Akademię Sztuki w Szczecinie.

 

 

 

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności