menu

Kilka sposobów na to, jak opuścić świat sztuki

Gdy w skrytości ducha każdy zadaje sobie pytanie, czy i jak opuścić Facebooka, a niektórzy powątpiewają, czy to w ogóle możliwe, chciałbym dla odmiany zaprezentować kilka sposobów na to, jak po angielsku opuścić świat sztuki. Bezboleśnie, bezszelestnie i skutecznie.
Doradca Alek Hudzik

Pierwsza sesja fotograficzna
Najlepszy sposób na rezygnację ze sztuki, choć niestety dotyczy on tylko konkretnego grona artystów, a mianowicie fotografów. Masz aparat, nawet niezłe pomysły i niezgorszą ich realizację. Na dodatek kolega, który właśnie szuka kogoś „na projekt”, mówi ci, że może jakoś tak przy okazji zrobiłabyś albo zrobił tych kilka zdjęć. No i już cię nie ma! Pieniążki, kąpiele w szampanie albo hektolitrach szamponu „no more tears”, któremu właśnie robisz zdjęcia, zastąpią ci znój fotografowania bezimiennych brzóz i wystudiowanych póz, w których układasz swoich znajomych, żeby pokazać dynamikę relacji społecznych. Już nigdy nie spojrzysz na zakładkę ministerialnej strony z napisem „granty”.
Założyć firmę
A najlepiej agencję reklamową. Słowa „kreacja” i „koncepcja” odmienia się tu przez wszystkie przypadki, no i oczywiście przelicza na każdą walutę. „Fajny” pomysł jest naprawdę „fajny”. Można robić „seksi” rzeczy, a nie tylko te ziemniaki z biedronki i pizza z kartonu i nawet na masło nie starcza. Od tej pory twoje życie jest jak karta benefit – wszędzie za darmo, a nawet jak musisz dopłacić, to tego nie zauważasz. Tu jednak tkwi niebezpieczeństwo. Gdy już sianko będzie wysypywać się z kieszeni, czyli mniej więcej w okolicach wieku dojrzałego, może stać się tak, że znów zachcesz wrócić do sztuki. I wiesz co? Wtedy to już lepiej kupić sobie Porsche i w ten sposób zaspokoić głód atencji.
Zostać DJ-em
Problemem sztuk wizualnych jest zasadniczy brak interakcji. Nawet jeśli cię podziwiają, to robią to raczej za kulisami. A prawdopodobnie nie podziwiają cię wcale. Taki DJ to co innego: staje na scenie, rozpościera ręce, wyrzuca w takt muzyki palce do góry i oto jest „GOD IS A DJ”. Sala szaleje, ręka w prawo, ręka w lewo, ludzie skaczą z radości pod twoje dyktando. I wróć teraz myślami do tych czasów, w których musiałeś tłumaczyć zawstydzonym głosem przed grupą miłośników muzeum, o co ci chodziło, gdy stawiałeś w pracowni głośnik, żeby pokazać fizyczną strukturę dźwięku.
Zrozumieć prawdę!
Oświecenie zawsze jest szkodliwe, a nadmiar wiedzy niezdrowy tak samo jak nadmiar słońca. Oto taki najmądrzejszy konceptualista siedzi i myśli, a przecież prawda oddala nas od działania. Mówcie co chcecie, ale siedzieć i nic nie robić to także nie malować, nie rzeźbić, nie lepić, nie ciosać. I nie wierzcie staremu porzekadłu: „myśli myśli aż wymyśli”, to się nigdy nie stanie! Minie rok, miną dwa, twoi koledzy zaliczą już rytualny udział w dwóch zbiorowych wystawach, co szczęśliwszym trafi się nawet jakaś solówka, a ty dalej będziesz płakać nad rozwikłaniem sekretów, które prawdopodobnie rozumie każdy, kto zamiast na ASP zdał na uczelnię techniczną. Warto jeszcze dodać, że ten sposób na opuszczenie świata sztuki jest wyjątkowo frustrujący, więc wymaga sporej dawki znieczulenia.
Powiedz „nie” kuratorom
I już cię nie ma. Zaproszenie na wystawę to nie jest wielka gratyfikacja. Po prostu: ktoś nie mógł, ktoś zaspał. Gdy jednak odbierzesz telefon od kuratorów, którzy proponują ci udział w wystawie, o której nie wiesz nic, a po rozmowie o jej założeniach wiesz o niej jeszcze mniej, i odważysz się powiedzieć słowo na „n”, to z prawdopodobieństwem większym niż to, że Monika Małkowska napisze jeszcze kiedyś tekst o spisku w polskiej sztuce, nie usłyszysz już nigdy nawet życzliwego „cześć” od żadnej instytucji.
Skasuj konto na Facebooku
I już nigdy nie dowiesz się o żadnej wystawie ani wydarzeniu w kategorii „dyskusja”, i nawet o tym, jak się na nim bawiono, się nie dowiesz. Co gorsza, ominą cię debaty, które potem przeradzają się w wielkie kłótnie. Nie dasz swoim oponentom możliwości podglądania swojej prywatności, nie dasz swoim znajomym możliwości oznaczenia cię w poście, bo to zawsze jeden lajk więcej. No więc znikniesz i z Facebooka, i z życia artystycznego. Przyjemne z pożytecznym. Może trzeba spróbować? Będzie tylko gorzej.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności