menu

Z azerbejdżańską artystką i kuratorką Sabiną Shikhlinskayą o naturze murów, płotów, ogrodzeń i sztuki rozmawia Bogna Świątkowska

Sabina Shikhlinskaya: Klaustrofobia, 2013. Dzięki uprzejmości artystki

Czym są te obiekty, które pani dokumentuje w cyklu Klaustrofobia prezentowanym obecnie na wystawach Uwaga! Granica w dwóch galeriach jednocześnie: w białostockim Arsenale oraz lubelskim Labiryncie? Wyglądają na koncept architektoniczno-artystyczny.

Wszystko zaczęło się na początku lat 90., kiedy postanowiłam wyjść poza pracownię malarską i zobaczyłam w architekturze i rzeczywistości urbanistycznej mojego kraju tyle ciekawych spraw, że zwyczajnie przestała mnie interesować praca w izolacji. Od tamtego czasu badam rozmaite zjawiska, które mają miejsce w przestrzeni publicznej. Od kilku lat zajmuję się tematem ogrodzeń, które nie są częścią budynków ani nie należą do żadnej struktury architektonicznej. Są same dla siebie – to samoistne jednostki konstrukcyjne. Czasem ustawione pośrodku niczego, bez żadnego uzasadnienia. To pewnego rodzaju fenomeny architektoniczne.

Żyjemy w ciekawych czasach, kiedy jedne mury burzymy (jak mur berliński), a inne wznosimy (jak ten między Palestyną a Izraelem czy Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem). Znaczenia, jakie nadaje się tym konstrukcjom – polityczne, związane z bezpieczeństwem czy przepływem ludzi – są szczególnego rodzaju. Tymczasem w Baku te ogrodzenia pojawiają się w pejzażu bez uzasadnienia, nie mają znaczenia strategicznego ani żadnego związku z ludzkimi osiedlami. To po prostu ogromne dziwne obiekty. Moim zdaniem mają w pewien sposób strukturyzować przestrzeń miasta w sposób pożądany przez władze, które je finansują. Być może służą do tworzenia swoistej narodowej identyfikacji architektonicznej. Nie mogę sobie inaczej wytłumaczyć tych ciągnących się kilometrami konstrukcji.

Jaka jest charakterystyka tych obiektów?

Wszystkie mają takie same wymiary. Różnią się fasadami, czyli częścią zwróconą na przykład do drogi, którą poruszają się samochody lub ludzie. Te fasady wykonane są z drogich materiałów takich jak marmur i często fantazyjnie zaprojektowane. Trudno znaleźć dwa takie same odcinki. Każdy jest niepowtarzalny, bo takie są zasady określone w wymaganiach dla architektów – wzory nie mogą się dublować. Jest to więc w pewien sposób praca artystyczna. Mnie interesowała przede wszystkim wizualność tych murów: ogrodzenia jako piękne obiekty, które jednocześnie są brzydkie, choć zostały zaprojektowane po to, by zachwycać. Nie ma w nich jednak nic estetycznego – to pewien rodzaj antyestetyki, działanie mające ukryć azerbejdżański pejzaż. Jest piękny o wschodzie i zachodzie słońca, z żółtymi pustynnymi piaskami i błękitnym niebem. Dzięki tym wspaniałym krajobrazom przypominasz sobie, że ludzie byli nomadami, że nadal nimi są, że podróż i zanurzanie się w przestrzeń jest częścią naszej natury, że podążanie w kierunku horyzontu wciąż pozostaje silną potrzebą. Ale dziś rośnie zupełnie inne pokolenie – zamknięte w korytarzach tych wielkich płotów, odgrodzone od natury, w ciasnych przestrzeniach sztucznie stworzonych barier dla wzroku i wyobraźni. Co to za życie? W korytarzu – nawet tak pięknym, alabastrowym – jednak jest się zamkniętym.

Sabina Shikhlinskaya: Klaustrofobia, 2013. Dzięki uprzejmości artystki

W jakim celu obiekty te są umieszczane w przestrzeni?

Tego do końca nie wiadomo, można się tylko domyślać. Po pierwsze jest to efekt neokapitalistycznego podejścia państwa do przestrzeni – my w Azerbejdżanie także jesteśmy 27 lat po tak zwanej transformacji. Władza sprawowana przez osoby niewykształcone i o niskich kompetencjach kulturowych, które podejmując decyzje, kształtują rzeczywistość, odciska się w widzialny sposób na krajobrazie. Baku było pięknym miastem, mostem między Wschodem i Zachodem, ze wspaniałymi przykładami architektury modernistycznej z początku XX wieku; pracowali tam między innymi polscy i włoscy architekci. Ale dziś niewiele z tego pozostało – większość miasta to beton i szkło, które powodują, że Baku przypomina raczej Dubaj, miasto bez przeszłości, bez pamięci o tworzących je wcześniej ludziach i ich kulturze. Nie mam nic przeciwko Dubajowi, ani przeciwko kosmicznie wyglądającej współczesnej architekturze. Ale miasto o tak bogatej kulturze i historii nie powinno o niej zapominać. Tymczasem te ogromne ogrodzenia zasłaniają dawne Baku, te jego fragmenty, które nie pasują do nowej wymyślonej wizji. Wielkie pieniądze płynące z przemysłu naftowego wydawane są na budowę murów oddzielających mieszkańców od ich materialnej i naturalnej przeszłości, od dawnej architektury i od krajobrazu. Ci, którzy zlecają ich budowę, myślą, że te ściany są piękniejsze, że prowadząc samochód, lepiej patrzeć na mur niż na bezkres pustyni.

Przykładem tej postawy jest pochodzący z XV wieku zabytkowy pałac szachów Szyrwanu, jeden z symboli Baku, który został „zrewitalizowany” w specyficzny sposób. Kamienne ściany wygładzono i pokryto różowym pigmentem, a oryginalne elementy drewniane zastąpiono plastikiem. Teraz odwraca się tamte zniszczenia, ale charakter obecnie podejmowanych działań wciąż jest podobny. Owe zmiany mają wprowadzać porządek w kraju, w którym wiatr nieustannie przynosi piach i śmieci. Te wielkie ogrodzenia dają być może poczucie kontroli i panowania nad problematycznymi skutkami naszego klimatu. Ogrodzenia wybudowano wzdłuż drogi prowadzącej na południe, do Iranu – pewnie z punktu widzenia kontrolerów łatwiej jest nadzorować wąskie korytarze niż nieograniczone otwarte przestrzenie. Ale tego rodzaju porządek jest zarazem ograniczający.

Dziś żyjemy w czasach, w których mamy możliwość wyrażania siebie i zrozumienia tego, co dzieje się wokół nas. Nie ma potrzeby zamykania się ani ograniczania pola widzenia. Korytarz nie ochroni cię przed tym, co złe, ani przed niczym nie powstrzyma – raczej spowoduje chęć wydostania się na zewnątrz.

Sabina Shikhlinskaya: Klaustrofobia, 2013. Dzięki uprzejmości artystki

Czy obserwacje prowadzone przez artystów mają możliwość wyjścia poza krąg oddziaływania ograniczony przez galerię, a ogólniej: świat sztuki?

Wierzę w siłę sztuki i w to, że ta siła może pomóc światu. Artyści mogą dziś wybierać pozycję, do jakiej chcą aspirować – to może być świat galerii komercyjnych albo sztuka czerpiąca z problemów życia społecznego. Jako malarka odnosiłam sukcesy komercyjne, jednak wybrałam ścieżkę poza światem art-worldu i jestem pewna, że to była słuszna decyzja. Jestem zawodową artystką, skończyłam studia, znam liczne techniki, które umożliwiają mi kreowanie wizualnej dokumentacji oddającej rzeczywistość. Ale to nie jest mój prawdziwy głos, to nie jest to, co chciałabym robić. Chcę opowiadać inne historie. Artyści wszystko czują szybciej, widzą w sposób bardziej skupiony. Gdy używa się tej umiejętności i nie przytłacza jej nadmierną estetyzacją, to przesłanie jest czyste i zrozumiałe, a przestrzeń publiczna staje się naturalnym polem działania.

Także dla pani jest ona kluczowa.

Tak. Czasami różne osoby pytają mnie, czy mogą odwiedzić mnie w pracowni. A po co mi pracownia? Miałam ich wiele, niektóre były bardzo piękne. Ale po co mi jakieś pomieszczenie, kiedy pracownią jest cały świat? Moja pracownia to mój umysł, przestrzeń, w której się poruszam, to, co wymieniam w rozmowach na ulicy, ludzie, których spotykam.

Konfrontuje się pani z charakterem i rozmiarem tych wielkich struktur. Architektura bywała zazwyczaj wyrazem siły mężczyzn i narzędziem izolacji kobiet. Jak przedstawia się pozycja kobiet wobec tych problemów, które powstają w wyniku zabudowywania przestrzeni?

Odpowiem historią dotyczącą najstarszej w Baku, pochodzącej z XII wieku budowli nazywanej Basztą Dziewiczą. Ma ona bardzo oryginalny kształt, została zbudowana na planie przypominającym cyfrę 6, powstała jako część świątyni zoroastriańskiej w IV–VI wieku. Przewodnicy pytani o jej nazwę opowiadają historię o nieszczęśliwej księżniczce zakochanej w młodzieńcu, którego ojciec nie pozwolił jej poślubić. Wolała wybrać śmierć i skoczyć z wieży niż wieść życie bez ukochanego. Jednak kiedy się zbada fakty, okazuje się, że cała ta opowieść została wymyślona, by stworzyć pewien model funkcjonowania kobiety w układzie społecznym, w którym jedyną formą kobiecego sprzeciwu jest samobójstwo. To nie jest prawdą i nigdy nie było. Prawdziwa historia jest zupełnie inna. Wieża nigdy nie została zdobyta przez wroga. Była dziewicza, bo niepokonana, najsilniejsza. Sens więc jest dokładnie przeciwny niż ten z legendy. Być kobietą na Kaukazie oznacza być silną.

Zawsze powinniśmy pozostawać niezależni wobec tego rodzaju historii. Jeśli chcę wiedzieć, co się dzieje naprawdę, móc wyciągnąć wnioski, muszę wysłuchać wiadomości z kilkunastu źródeł, by domyślić się, gdzie leży prawda. Poznanie prawdy jest bowiem pracą, i to pracą wymagającą wysiłku.

Sabina Shikhlinskaya (ur. 1962) – jedna z najbardziej uznanych postaci sztuki współczesnej w Azerbejdżanie, artystka oraz kuratorka licznych wystaw sztuki współczesnej w kraju i za granicą. Mieszka i pracuje w Baku. Fotografie z cyklu Klaustrofobia można było oglądać w ramach wystaw Uwaga! Granica przygotowanych przez Monikę Szewczyk i Waldemara Tatarczuka w Galerii Labirynt w Lublinie i Galerii Arsenał w Białymstoku.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności