menu

Z Blancą de la Torre, kuratorką wystawy Imbalance, o globalnych skutkach wyzysku przyrody przez człowieka i nowych relacjach między ekologią i sztuką rozmawia Ola Litorowicz

John Gerrard: Smoke Tree 4, 2006. Dzięki uprzejmości MUSAC

Ola Litorowicz: Ekologia to dziedzina dziś kluczowa – wiemy już jak degradacja środowiska naturalnego negatywnie wpływa na życie gospodarcze i społeczne. W jakim kontekście funkcjonuje tytuł wystawy, którą przygotowałaś w gdańskiej Łaźni, mówiący o nierównowadze – Imbalance? Czy przygotowana przez ciebie ekspozycja podsuwa jakiś sposób na osiągnięcie stanu równowagi?

Blanca de la Torre: Ekologia polityczna znajduje się w centrum moich zainteresowań – nie tylko naukowych, ale też osobistych. To idzie w parze i jest, jak sądzę, widoczne w tle większości moich projektów. Imbalance spełnia swoje zadanie jako ogólny tytuł – krótki, bezpośredni i łatwy do zapamiętania – a przy tym oddaje to, jak istotne jest rozumienie ekologii w powiązaniu z czynnikami politycznymi, społecznymi i ekonomicznymi. Zaburzenie równowagi między nimi jest dziś wyraźnie widoczne.
Jeśli chodzi o samą wystawę, to nie sądzę, by sztuka postulowała jakąkolwiek formę zrównoważenia. Jest raczej metodą przekazywania wiedzy i mnożenia perspektyw, z których patrzymy na świat, by go zrozumieć. Ekspozycja w Łaźni szkicuje rozmaite możliwości przedefiniowania naszych przekonań o środowisku i podejmuje krytykę antropocentrycznej perspektywy, której kultywowanie wciąż jest główną przyczyną obecnej sytuacji – ekocydu [1].

OL: Jeśli sztuka nie daje gotowych recept na zrównoważenie, w jaki sposób może łączyć się z ekologią?

BT: Relacja między ekologią i sztuką istniała od zawsze. Nie jest tak, że ta druga miała opisywać tę pierwszą albo na odwrót – chodzi raczej o to, że zrozumienie faktów naukowych nie wystarczy, a sztuka potrafi otworzyć odmienne perspektywy na problematykę ekologiczną, z którą się dziś mierzymy. Wystawa nie pokazuje niczego naprawdę nowego – wszyscy świetnie zdajemy sobie sprawę, w jak skrajnym położeniu się znaleźliśmy. Jej zadaniem jest skłaniać widzów do przemyślenia idei natury oraz naszych z nią relacji. Podoba mi się ujęcie, jakie prezentuje Lucy R. Lippard w katalogu Art and Climate Change [2]. Pisze, że artyści nie zmienią świata sami, ale wzbogacają powszechną wiedzę wizualnymi impulsami i subtelnymi niuansami. Wierzę w polityczny wymiar estetyki i chciałabym, żeby sztuka szła w parze z etyką.

Marjetica Potrc: Caracas: House with Extended Territory, 2003. Dzięki uprzejmości MUSAC

OL: Związki człowieka z naturą to nie tylko relacje globalne, ale przede wszystkim lokalne. Czy i w jaki sposób wystawa poszerza społeczne rozumienie ekologii? I czy za jeden z celów stawia sobie wprowadzenie praktyk ekologicznych w codzienne życie?

BT: Nie wierzę w podział globalne–lokalne. Żyjemy w świecie, gdzie lokalne w mgnieniu oka staje się globalne i na odwrót. Wystawa Imbalance pełni funkcję miejsca – dosłownie i w przenośni – gdzie wyodrębnia się różne tryby myślenia o problemach dotykających nas wszystkich na co dzień, i próbuje się do nich podejść za pomocą sztuki, która w moim przekonaniu jest bardzo skutecznym narzędziem pogłębiania wiedzy.
Gdybym zorganizowała wykład o problemach ludzi ubogich czy o zarządzaniu odpadami, prawdopodobnie przyszłyby tylko osoby już i tak zainteresowane tematem, a ja odwoływałabym się do faktów, które można znaleźć gdzie indziej. Tymczasem dyskurs, który proponuję za pośrednictwem prac zgromadzonych na wystawie Imbalance, oferuje alternatywny punkt widzenia tych samych realiów.

OL: Czy uprzedmiotowienie natury, o którym czytamy w opisie wystawy, nie jest nieco opresyjne i nie kojarzy się z taktyką, od której zachowania ekologiczne powinny raczej uciekać?

BT: Chodzi nie tyle o uprzedmiotowienie, ile o udomowienie, które nie powinno się kojarzyć pozytywnie. Jesteśmy częścią natury, należymy do niej – a nie na odwrót. Postawa antropocentryczna jest jednym z centralnych problemów, z jakimi konfrontuje się wystawa Imbalance. Zmiany klimatyczne i ogólnie większość dzisiejszych problemów natury ekologicznej ma korzenie w antropocentryzmie. Próbuję pokazać, że nawet te formy dialogu z naturą, które wydają się nieszkodliwe i zostały uznane za normalne, w niektórych przypadkach mogą szkodzić bardziej, niż sądzimy. Trzeba się na chwilę zatrzymać i to przemyśleć.

OL: Czym jest ekoestetyka, czyli sztuka zaangażowana w ochronę środowiska? Czy częściej mamy szansę oglądać ją w instytucjach sztuki, czy raczej „w działaniu”?

BT: Ekoestetyka jest nastawiona interdyscyplinarnie, nie ogranicza się do ochrony środowiska. Jak wspomniałam, relacja między sztuką i ekologią istniała od zawsze. Z kolei za początek ruchów ekologicznych możemy przyjąć rok 1962, kiedy to Rachel Carson opublikowała Milczącą wiosnę, a artyści już pod koniec lat 60. zaczęli eksperymentować z praktykami twórczymi, które podnosiły świadomość ekologiczną i wykraczały poza wymiar czysto estetyczny. Weźmy na przykład tak zwane estetyki restauracjonizmu, mamy też wspaniałe prace Newtona i Helen Mayer Harrisonów, Alana Sonfista, Patricii Johanson, Harriet Feigenbaum, Betsy Damon i wielu innych.

Lúa Coderch: Night in a Remote Cabin Lit by a Kerosene Lamp, 2015

OL: Część obrazów, rzeźb, instalacji, wideo i fotografii pokazywanych na wystawie pochodzi z kolekcji MUSAC, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej Kastylii i León. Jaka jest rola instytucji kultury w debacie dotyczącej zagrożeń ekologicznych, tak chętnie negowanych przez polityków na najwyższych szczeblach władzy?

BT: Jestem przekonana, że rolą instytucji kultury powinno wytwarzanie wiedzy. A zatem niezależnie od tego, czy są publiczne, czy prywatne, placówki te powinny zachowywać pełną niezależność i wolność od wpływów rządowych czy jakichkolwiek innych relacji władzy. Rządy powinny finansować kulturę jako wspólne dobro, a nie ją instrumentalizować.

OL: Jakie pojęcia są kluczowe dla rozumienia najnowszych trendów w pracy z problemem śmieci i zanieczyszczenia środowiska naturalnego?

BT: Masz chyba na myśli coś w rodzaju powszechnie znanych formuł „3xR”: reduce, reuse, recycle [3], do których często dołącza się jeszcze czwarty: regeneruj zasoby. Kłopot w tym, że część z tych haseł straciła swoje pierwotne znaczenie, a nie znaleźliśmy jeszcze nowych, lepszych określeń, które mogłyby je zastąpić. Weźmy choćby pojęcia „ekologia” czy „zrównoważony rozwój” – zostały zużyte do tego stopnia, że oderwały się od swoich wyjściowych sensów. Widzimy te wyrazy wszędzie, przy ich pomocy korporacje „farbują się na zielono”, włączając je do strategii marketingowych. To sprawiło, że te słowa zaczęły wywierać na ludziach inne wrażenie i przestały być wiarygodne. A przecież „ekologia” ma jeszcze głębsze znaczenie – wywodzi się z greckiego oikos, czyli dom; przypomina zatem, że Ziemia nie jest czymś zewnętrznym, co możemy eksploatować, lecz przeciwnie – jest naszym domem. I właśnie dlatego bardzo lubię to słowo.

OL: A śmieci? Zbawią nas czy zniszczą?

BT: Śmieci są częścią naszej codzienności, ale nikt z nas nie zastanawia się zbyt długo nad tym, jak bardzo wielopłaszczyznowy jest to problem. Recyklingujemy i sądzimy, że to wystarczy – a w istocie tylko uspokajamy sumienie.

 

[1] Ekocyd [gr. oikos = dom, otoczenie + łac. Occidere = zabijać] termin oznaczający dosłownie „zabijanie środowiska” wszedł do obiegu w czasie wojny wietnamskiej. Masowe stosowanie herbicydów i defoliantów (substancje powodujące niszczenie roślinności, przede wszystkim liści na drzewach) doprowadziło do ogromnych zniszczeń w środowisku przyrodniczym. Od tych wydarzeń używa się słowa „ekocyd” na oznaczenie czynności mających na celu niszczenie środowiska człowieka, zwłaszcza w związku z działaniami zbrojnymi. Źródło: Ekosłownik Wydawnictwa Zielone Brygady, www.zb.eco.pl

[2] Lucy R. Lippard, Stephanie Smith, Andrew C. Revkin, Weather Report: Art and Climate Change, red. Kirsten Gerdes, Boulder Museum of Contemporary Art, 2007.

[3] Po polsku „3xU”: unikaj kupowania zbędnych rzeczy, użyj powtórnie, utylizuj.

 

Imbalance, CSW Łaźnia 1, Gdańsk, ul. Jaskółcza 1, do 19.11, www.laznia.pl

Blanca de la Torre – niezależna hiszpańska kuratorka i krytyczka sztuki. Przez wiele lat związana z Baskijskim Centrum Sztuki Współczesnej ARTIUM. Przygotowywała wystawy między innymi w Nowym Jorku, Pradze, Londynie, Madrycie, Bogocie i Belgradzie. Autorka tekstów w wielu międzynarodowych publikacjach, między innymi: „Input”, „Arte al Dia International”, „EXIT” czy „Campo de Relámpagos”. W 2017 roku realizowała projekty między innymi w MUSAC (León), Łaźni (Gdańsk), Carrillo Gil Museum (Meksyk) oraz South Florida Art Center (Miami).

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności